Jak zostałem biegaczem górskim

No dobra, jeszcze nie zostałem tym górskim biegaczem, zresztą jak to napisała mi koleżanka, doświadczona górska biegaczka Izery to nie góry, więc się nie liczy, ale po kolei... Jakiś rok temu będąc w Jeleniej Górze spotkałem się z Wojtkiem, kolegą jeszcze z liceum, z którym wybraliśmy się na niedzielne wybieganie, zrobiliśmy wspólnie jakieś 16 km i w czasie tego biegu Wojtek zaraził mnie myślą o wzięciu udziału w Wielkiej Pętli Izerskiej - półmaratonie ze startem i metą w Szklarskiej Porębie i trasą poprowadzoną przez Góry Izerskie. Akurat byłem po debiucie w półmaratonie i zamarzyło mi się, by zmierzyć się też z bieganiem w górach. Temat ucichł do jesieni, choć kilka razy podejmowałem temat wśród współbiegaczy z Piaseczno Running, ale bez skutku, wiadomo, Izery to nie ta ranga, co inne kultowe biegi górskie 😉 W okolicach listopada zastanawiałem się w jaki sposób zaplanować sobie udział w zawodach biegowych, by zapewnić sobie kompromis z drugą połową i bez szkody dla domowych rela