Prawo Murphy'ego a bieganie w zawodach

No tak, tytuł posta mógłby sugerować, że będę narzekał, albo opisywał jakiś wyjątkowo nieudany życiowo wypadek, tymczasem zgodnie z moją maksymą, staram się nie narzekać i nie marudzić. Okropnie mnie irytuje takie malkontenctwo, więc nie dołączam do tamtego grona, niemniej początkiem opowieści będzie oczywiście jakieś nieszczęście.... ........bo jak wiadomo, jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie. 10 września wziąłem udział w swojej kolejnej przygodzie maratońskiej - Maratonie Wrocławskim i pomny już wielu udziałów w biegach, postanowiłem logistycznie być przygotowanym na tip top, zresztą praca w logistyce zobowiązuję ;) I tak, na sam maraton zapisałem się jeszcze w noc sylwestrową wykorzystując chwilę przerwy w zabawie - temat odhaczony z sukcesem, potem czas przyszedł na noclegi, te zarezerwowałem wczesną wiosną na AirBnB, znalazłem super mieszkanie, kilometr od Stadionu Olimpijskiego, gdzie miała odbyć się impreza - drugi sukces, odhaczony, zapłacony - Duma i Splendor